PUNKTY DLA SZCZAŃCA, ALE WSTYDU NIE MA.
Dawno nie graliśmy z dwoma bramkarzami w wyjściowej11 i nie dlatego, że tak chcieliśmy, ale dlatego, że dzisiaj taka była potrzeba. Niestety nie ustrzegliśmy się porażki i wróciliśmy z bagażem czterech straconych bramek.
Nie jestem zwolennikiem tego typu tłumaczeń, ale w dzisiejszym spotkaniu nasz skład z różnych względów był bardzo okrojony. Tym bardziej dziękuję wszystkim zawodnikom, którzy napracowali się na boisku bardzo mocno i choć wynik nie do końca nas satysfakcjonuje, to wstydu nam nie przynosi. Szczególnie podziękowania należą się naszemu nominalnemu bramkarzowi Micheaszowi, który przez 90 minut wspierał kolegów, ale tym razem z konieczności nie na bramce lecz w polu. Między słupkami dobrze zagrał Nikodem Odważny, który nie może być winnym straty żadnej z bramek. Drugim zawodnikiem, który pomógł ponad stan w dzisiejszych zawodach, to wracający po kontuzji Przemek Smykowski, który choć spędził na boisku trochę ponad 25 minut, to zagrał na miarę swoich możliwości po ciężkiej kontuzji.
Samo spotkanie przebiegało pod dyktando gospodarzy, którzy wielokrotnie gościli pod naszą bramką, jednak wiele z ich ataków rozbijanych było przez naszych obrońców, którym dzielnie pomagali pomocnicy. Trzy bramki, które straciliśmy padły po stałych fragmentach i ten aspekt gry musimy jak najszybciej poprawić. Dla Sokoła najlepszą sytuację miał Mateusz Ciesielski, który oddał groźny strzał głową, ale bramkarz miejscowych był na posterunku.